Bliżej Brukseli, czyli Closer w Beauvechain
W tym roku już po raz trzeci odwiedziłem Beauvechain, maleńką wioskę położoną trzydzieści kilometrów od obwodnicy Brukseli. Skoro to już trzeci raz, to coś w tym musi być. I nie chodzi tylko o to, że wizytujących łączy zamiłowanie do gramofonów Lenco, w końcu to spotkanie członków forum LencoHeaven. Jest wiele czynników sprawiających, że ma się ochotę tam wracać. Ale może od początku.
LencoHeaven to forum skupiające miłośników klasycznych gramofonów Lenco z napędem idlerowym.
Najprościej rzecz ujmując to taki napęd, w którym talerz gramofonu wprawiany jest w ruch przez przylegające kółko napędowe w odróżnieniu od napędu paskiem lub bezpośredniego, czyli takiego, w którym oś talerza jest przedłużeniem osi silnika.
Ten rodzaj napędu swego czasu był najczęściej stosowany w gramofonach służących w rozgłośniach radiowych. Model Lenco L 75 (na zdjęciu z lewej w wersji oryginalnej, a na górze i po prawej przykłady przeróbek) był najbardziej popularnym modelem w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Produkowała go szwajcarska firma Lenco AG. Dzięki produkcji na szerszą skalę Lenco sprzedawane były po niższej cenie niż dominujące w klasie wyższej brytyjskie Garrardy, czy również szwajcarskie Thorensy. Ze względu na prostotę a zarazem genialność konstrukcji stał się on obiektem pożądania miłośników analogowego brzmienia w szczególności dlatego, że po kilku usprawnieniach może być doskonałym gramofonem pełnym dynamiki a w połączeniu z odpowiednio dobranym ramieniem i wkładką Ropie's Lencogramofonową brzmieniowo śmiało konkuruje z bardzo drogimi gramofonami z bieżącej produkcji. Stąd rzesza fanów na całym świecie i stąd Lencoheaven.net. Należy w tym miejscu wspomnieć, że Lencomania zaczęła się dobrze ponad dziesięć lat temu od wątku na amerykańskim forum audiogon rozpoczętym przez Jeana Nantais.
Miejsce
Farma w Beauvechain, gdzie spotykamy się zazwyczaj w maju to miejsce wyjątkowe i pewnie dlatego, spotkania cieszą się powodzeniem i nie tracą na dynamice z roku na rok, a wręcz odwrotnie. Nie jest to typowa lokalizacja dla pokazów audio, lecz butikowe sioło zamieszkiwane przez artystę imieniem Marc-Antoine.
Widać to na każdym kroku. Każde pomieszczenie, jest urządzone z niezwykłym smakiem. Pełno jest tam wyrafinowanego eklektyzmu. Mebli i bibelotów z różnych epok oraz prace i instalacje wykonane przez gospodarza. A z biegiem lat nazbierało się tego trochę. Farma przylega do ulicy i zbudowana jest na planie prostokąta. Z ulicy wchodzi się przez starą drewnianą ciężka bramę z żelaznymi ryglami by znaleźć się na dziedzińcu, który miesza zieleń i brukowane ścieżki. Gdy przyjechaliśmy za pierwszym razem była już późna noc i weszliśmy do zabudowań z innej strony. Następnego dnia rano gdy zaś zobaczyłem ten dziedziniec w porannym słońcu to w duchu krzyknąłem : chcę tu mieszkać!!!
Beauvechain to wioska, ale trzeba pamiętać, że do Brukseli jest o przysłowiowy rzut beretem, a to oznacza, że okolica jest zamożna i wyrafinowana.
Na farmie centralnym punktem spotkań i wydarzeń jest stodoła, no chyba, że jest piękna pogoda wówczas dziedziniec z zielenią nie ma konkurencji, w końcu tam muzyka też dociera… ze stodoły poprzez wielkie zielone drzwi, które widać na zdjęciu wyżej!
W stodole jak w stodole, jest dużo miejsca, różnych audio szpargałów i pokoje gościnne z łazienkami na poddaszu. Wszystko urządzone i zaaranżowane w każdym detalu. Przy wejściu jest niewielkie podwyższenie mieszczące wielki stół chyba z młyńskiego koła a na ścianie obok wiszą słynne fotografie z cyklu Sie kommen, (ubrane) i (nagie) autorstwa Helmuta Newtona. W rozmiarze naturalnym robią olbrzymie wrażenie. Zdjęcia, które gospodarz pozwolił zrobić i zamieścić na tym blogu oddają tylko ułamek tamtejszej atmosfery. Przy takiej farmie towarzyszący ogród też ma swoje tajemnice i niespodzianki, a żeby je poznać najlepiej tu przyjechać.
Ludzie
W tajże scenerii spotykają się ludzie, którzy nie są chyba jednak przypadkowi. Nie łączy ich tylko kabel do przedwzmacniacza gramofonowego. Spiritus movens całego zamieszania, jego siłą napędową, jest Jean – przyjaciel i bratnia dusza Marca-Antoin’a, lekarz pochłonięty przez muzykę i miłośnik sprzętu audio w klasycznym wydaniu. Oczywiście członek Lenco Heaven, który ma na swym koncie jedną z najbardziej udanych i eleganckich modyfikacji Lenco – Yodę, widoczne na zdjęciu poniżej obok razem z magnetofonem Nagra. Nie wiedzieć czemu J co roku stara się wraz rodziną i przyjaciółmi organizować te zjazdy. I chwała im wszystkim za te wysiłki. I przyjeżdżają ludzie zainteresowani dźwiękiem i jego reprodukcją oczywiści głównie z płyt winylowych. Kolekcjonerzy płyt, niektórzy z nich bardzo wytrawni, chciałby się rzec chodzące encyklopedie np. jazzu. Znawcy legendarnych konstrukcji głośnikowych w szczególności głośników tubowych. Niektórzy mogą się pochwalić unikalnymi na skalę europejską a czasem i światową reprodukcjami legendarnych systemów nagłośnieniowych. Są eksperci od ramion gramofonowych a nawet ich producenci jak Frank Schroeder czy Thomas Schick. Przyjeżdżają wreszcie ci, którzy swoją przygodę z winylem zaczynają lub do niej po latach wracają. Jest też oczywiście Francois, l’enfent terrible Lenco Heaven, ale o tym może przy innej okazji (Salut Francois!) – bez niego w każdym razie to by nie było to samo. Przyjeżdżają również panie, towarzyszki członków forum i, co ważne, mają ochotę tu wracać. Rzecz w tym, że Beauvechain ma swój klimat. Spotykają się ludzie z różnych krajów, ba! różnych kontynentów. Jest to wspaniała okazji do rozmów niemalże o wszystkim, od muzyki począwszy poprzez różne gatunki, sztuki, zwyczaje kulturowe, kuchnię, wino. No i oczywiście o sprzęcie audio, płytach, ich wydaniach, tłoczeniach, różnicach itd. Itd.. i wszystkim co służy do ich odtwarzania.
Sprzęt
Skoro o sprzęcie mowa, zaczęło się od Lenco, ale to tylko początek. W zasadzie jest to miejsce gdzie można zobaczyć i usłyszeć kultowe gramofony idlerowe: Garrard 301 i 401, Thorens TD 124, Commonwealth, Pierre Clément wreszcie absolutnie unikatowe dwa EMT 927 w konsolecie radiowej. Ten ostatni to gramofony13 wielki projekt odrestaurowania dwóch gramofonów, którego Jean podjął się kilka lat temu, zaraz po zakończeniu Lenco Yody. Obecnie możemy się w trakcie spotkań cieszyć muzyką serwowaną z tej konsolety. Mnóstwo wysiłku zostało włożone przez różnych ekspertów, aby konsoleta znowu zaczęła działać i lśnić dawnym blaskiem. Dla ciekawych, całe wiecznie żywe story mieści się tu. Beauvechain żyje dynamiką organizatorów i uczestników spotkań, jak również przyjaciół tego miejsca, jak bym to określił, więc każdego roku trafiają się jakieś nowe ciekawostki techniczne i muzyczne. Kolejny gramofon, kolejne ramię gramofonowe. Pudełko ekskluzywnych czekoladek, przepraszam wkładek gramofonowych. To unikalna możliwość posłuchania różnych bardzo egzotycznych i czasami ekstremalnie drogich diamentów, czy to z bieżącej produkcji, czy starych i trudno dostępnych. Francois np. w tym roku ślizgał po winylu wkładkę Zyxa, która grała tak pięknie jak wyglądała a zestaw głośników z wielkimi tubami Sato pozwalał nam cieszyć się swobodnym dźwiękiem wydobywanym z instrumentów klawiszowych przez Nilsa Frahma.
I właśnie o to w tym wszystkim chodzi. Muzyka jest punktem centralnym. Jak sądzę, każdy po dorocznym spotkaniu przywozi coś dla siebie. Kawałek muzyki, bądź w postaci kupionych płyt, zasłyszanych dźwięków, utworów czy wykonawców, skrzętnie zanotowanych, by można po powrocie do domu spokojnie ich poszukać, by powiększyć swoją muzyczną kolekcję. I czy to będzie wycieczka w przeszłość, którą odkrywamy bądź ponownie bądź zupełnie od początku, bo wcześniej nie mieliśmy sposobności, okazji, byliśmy zbyt młodzi by docenić, albo w ogóle nas jeszcze nie było – oj ile takiej muzyki jest wciąż do odkrycia.
Starannie skomponowanej, perfekcyjnie wykonanej i zarejestrowanej z dbałością o każdy szczegół. Może to być również odkrywanie muzyki współczesnej, której jest tak wiele, że czasami brakuje sił żeby się przedrzeć przez gąszcz tego co się na świecie dzieje. Tym bardziej cenię sobie zatem, i myślę że wielu z nas, którzy przyjeżdżają do Beauvechain możliwość poznania czegoś nowego. I niech to będzie czasem choć kilka tytułów, może nawet jeden, ale taki który wywrze głębokie wrażenie i na stałe zagości
I żeby było jeszcze ciekawiej, w tym roku po raz pierwszy mieliśmy okazję posłuchać w stodole, występów na żywo, w wersji unplugged. Bez żadnego nagłośnienia, jedynie głosy i gitary. Poniżej na zdjęciu bardzo obiecująca wokalista belgijsko-haitańskiego pochodzenia Kiù Jérôme.
Strawa także dla ciała
Kolejna mała/duża sprawa, która powoduje, że miejsce ma wiele magnesów. Co roku gotuje dla nas kucharz o imieniu Gilbert. Dba o to byśmy wywozili z Belgii dobre wspomnienia związane również z podniebieniem. I znowu okazja do poznania czegoś nowego. No i te torty gramofonowe …
Atmosfera
To kwintesencja Beauvechain, mieszanka wspaniałej gościnności, czasami odrobiny szaleństwa, doskonałej muzyki i wszechobecnych przejawów sztuki oraz wreszcie otwartości ludzi, którzy się tam spotykają. Wspólny bagaż doświadczeń i przeżyć jest fundamentem tej wielonarodowej mieszanki towarzyskiej, która tak dobrze się czuje na farmie i przyjeżdża co roku pokonując czasem bardzo znaczne odległości po to, by przez klika dni zanurzyć się w tej atmosferze. Będziemy tu wracać…