Gramofon podsyca pasję
Skoro napisałem we wstępie, iż odrestaurowanie gramofonu było wstępem do kolejnych kroków w pogłębianiu pasji do muzyki i dźwięku, zatem chciałbym pokazać kilku bohaterów ostatnich lat. Na początek wspomniany Daniel. Oryginalna obudowa niestety nie przetrwała próby czasu, więc dostał nową, tym razem z litego drewna egzotycznego lapacho. Niestety chcąc uzyskać lepsze brzmienie z płyt winylowych musiałem rozejrzeć się za czymś innym, ponieważ w pełni automatyczny Daniel nie nadaje się do modyfikacji czy ulepszeń i ma dla mnie wartość głównie sentymentalną.
I tak po wielu poszukiwaniach prawie gotowy do zakupu gramofonu Linn Sondek LP 12 trafiłem na Lenco L75 – na zdjęciu w stanie jak najbardziej oryginalnym. Stara szwajcarska konstrukcja z lat sześćdziesiątych. Okazało się, że prosty a zarazem genialny patent oparty na niezniszczalnym silniku o dużym momencie obrotowym, sposobie w jaki kółko (idler) przekazuje obroty na bardzo dobrej konstrukcji ciężki talerz są doskonałą bazą do zrobienia gramofonu o bardzo dobrym brzmieniu. Na początku lat dziewięćdziesiątych Jean Nantais na forum audiogon reaktywował zainteresowanie starym Lenco i trwa ono w najlepsze do dziś. Kopalnią wiedzy na temat tej marki jest lencoheaven.net.
Moje obecne Lenco to zupełnie nowa, ciężka obudowa ze sklejki brzozowej, do tego dziewięciocalowe ramię Audiomods Series III uzbrojone zazwyczaje we wkładkę Denon DL 103R w obudowie Midas z aluminium. Na tym się zapewne nie skończy…
W zeszłym roku na spotkaniu z przyjaciółmi w Beavechain pod Brukselą pięknie grało z 12 calowym ramieniem od Thomasa Schicka (ostatnie zdjęcie). Przy czym jedna uwaga – Lencomania jest zaraźliwa i wciągająca. Miłego słuchania!
PS. Z ciekawostek, uważny obserwator zauważy dwa Lenco L75 w konsolecie DJa, który grał w dyskotece w filmie Gorączka Sobotniej Nocy.